Na wstępie chciałabym życzyć wszystkim uczniom, którzy właśnie wrócili do nauki pomyślnego roku, żeby nowa wiedza nasiąkła Wam mózgi, żebyście potem mogli najciekawsze, według Was, rzeczy nam opowiedzieć bądź zaprezentować! :)
Chciałabym również nadmienić, że pisząc "miałam z kim denerwować się na kadrę" nie chodziło tylko o złe rzeczy. Na przykład Ola słusznie zauważyła, że mieliśmy za mało musztry. Denerwowaliśmy się również pod pozytywnym względem (tak, to możliwe!:)).
Chciałabym również nadmienić, że pisząc "miałam z kim denerwować się na kadrę" nie chodziło tylko o złe rzeczy. Na przykład Ola słusznie zauważyła, że mieliśmy za mało musztry. Denerwowaliśmy się również pod pozytywnym względem (tak, to możliwe!:)).
W takim razie wracamy do obozu! Po twierdzy wyruszyliśmy do kopalni złota, gdzie jak Patryk kiedyś już wspomniał, sprzedawali zwykłe sreberko pomalowane na złoto. Niestety, na naszym obozie znalazła się jedna dość naiwna osoba i kupiła owe "złoto". Na szczęście otrzymaliśmy troszkę lepszego przewodnika. Wszystkim obozowiczom najbardziej podobał się regulamin jeżdżenia kolejką. Zawierał on śmieszne, czasem paradoksalne punkty, które sprawiały, że stawał się jeszcze bardziej zabawny :D
Choć warty przypadły obozowiczom do gustu (niestety, później zostały wycofane), mnie nie widziało się na niej stać podczas zapowiadającej się dyskoteki. Na szczęście, wspaniałomyślny druh oboźny, który, tak swoją drogą ma dzisiaj urodziny, powiedział mi, ze mogę przyłączyć się do wspólnej zabawy. A na serio, była bardzo udana.
Choć warty przypadły obozowiczom do gustu (niestety, później zostały wycofane), mnie nie widziało się na niej stać podczas zapowiadającej się dyskoteki. Na szczęście, wspaniałomyślny druh oboźny, który, tak swoją drogą ma dzisiaj urodziny, powiedział mi, ze mogę przyłączyć się do wspólnej zabawy. A na serio, była bardzo udana.
Na jednym z ognisk, na którym musieliśmy niestety pożegnać druha księdza Piotra pojawił się jego znajomy ksiądz Stanisław. Bardzo kreatywny i charyzmatyczny człowiek, który rozkręcił nasze ognisko, a na następny dzień wspomagał wyżej wspomnianego księdza Piotra przy odprawieniu mszy niedzielnej.
Pewnego dnia dostaliśmy od Małka Plamki zadanie, aby z drewna, sznurka, liści, czegokolwiek stworzyć coś, co według nas, przyda nam się na obozie. Dużo osób wpadło na pomysł, aby zrobić ławkę (i rzeczywiście mieli rację, bo przy wieczornych rozmowach przynajmniej było gdzie siedzieć :)), tabliczki z nazwą zastępu bądź, tak jak Maja i Wiktoria, zrobić kota. Ja, Ola i Ola zrobiłyśmy Pana Deskę, który do końca obozu, niestety nieskutecznie, szukał dziewczyny. Chociaż wzbudzał duże zainteresowanie, nie tylko dziewczyn xD. Muszę przyznać, że na koniec obozu, kiedy dh oboźny wydał rozkaz, aby każdą z tych rzeczy spalić, mojego drewnianego przyjaciela nie chciałam oddać. Bo kto odważyłby się wrzucić swojego przyjaciela do ognia?
W trakcie obozu zaczęłam zdobywać sprawność leśnego człowieka. Będąc na samotnej wędrówce uświadomiłam sobie, jak ważne jest mieć przyjaciela koło siebie, który wsparłby cię, pocieszył słowem, mówiąc chociażby "będzie dobrze", żeby po prostu był. Pomyślałam sobie, jak ciężko maja osoby, które nie mają takiego dobrego duszka, który zawsze byłby koło nich. Straszne uczucie!
Śmieszne było zdarzenie, kiedy Tereska stwierdziła, że chce Woodiemu zrobić jakiś kawał. Więc razem z Olą i Olą zakradły się do namiotu chłopców i zaczęły przywiązywać mu buty, czy przyszywać koc do śpiwora. Kiedy Ola 1 stwierdziła, że Woody się budzi, szybko uciekły. Jednak Tereska stwierdziła, że igła, którą przyszywała koc może się mu gdzieś wbić. Więc obudziła Justynę, żeby z nią poszła. Gdy podeszły do namiotu chłopców z pomiędzy bur wystawała głowa Jankesa, mówiąca "Komu się żartów zachciało?!". Tereska się tak wystraszyła, że jak krzyknęła, to dh Krzysiu się obudził i podszedł pod namiot czwarty. Na szczęście całe to zdarzenie było wcześniej zaplanowane z oboźnym, więc Tereska miała tylko iść spać.
Dh oboźny wpadł na mega ambitny pomysł, aby wyruszyć na Śnieżnik. Nieliczne osoby podjęły się tego wyzwania i ruszyły w tę wyczerpującą wędrówkę. Hmm, może nie dla wszystkich wyczerpującą, bo według zeznań naocznych świadków Natalia wypiła sok z gumijagód i dostała niesamowitego "kopa" i prześcignęła nawet samego oboźnego! :) Pozostała część obozu, która z różnych powodów nie wybrała się na Śnieżnik mogła zagrać w "Marklou" i rzucać w w tytułowego Małka wodą.
Koniec obozu oznacza nie tylko rozstania i płacze, ale również bieg na stopień dla niektórych uczestników. Biegliśmy parami, aczkolwiek ja i Ola Urban mogłyśmy mieć kogoś na wzór dobrego duszka, który w biegu tylko nam towarzyszył. Wszyscy zaliczyli go pomyślnie.
Na kominku pożegnalnym każdy dostał pamiątkę oraz mógł się wypowiedzieć, co mu się podobało, za czym najbardziej będzie tęsknił itd. Podsumowaniem kominka miała być watra, na której nieliczni zostali do samego końca. Ale w czasie watry odbyło się Przyrzeczenie Harcerskie Wiktorii. Miała ona coś na kształt biegu na stopień, ale tutaj musiała się ona wykazać również odwagą. Do roli łączników, czyli osób, które niepostrzeżenie miały biegać od punktu do punktu i sprawdzać jak Wiktorii idzie wybraliśmy Jarka i Kacpra. Na jej nieszczęście, dh Marzenka podchwyciła mój pomysł i powiedziała Jarkowi i Kacprowi, aby porwali przyszłą harcerkę i wyprowadzili na środek pola. Chłopcy, jak można się spodziewać zrobili to. Jednak Wiktoria nawet nie krzyknęła! Później, ja i Ola, chcąc wystraszyć ją ponownie, ukryłyśmy się w rowie. Na nieszczęście Oli, były tam różne robactwa, za którymi ona nie przepada :P.
Na watrze, ok. godziny 1 mnie i druhnie Marzence zaczęło "odbijać" i zaczęłyśmy się wygłupiać, zaczynając wyć ognikowe "Alleluja", skończywszy na "Bądź z nami w kontakcie".
Obóz można zaliczyć do udanych i myślę, że będziemy go wspominali bardzo długo.
Chciałam dokończyć tę notkę w sobotę, ale brak czasu dawał się we znaki. Ale z uporem maniaka, słuchając uspokajającej muzyki i pijąc herbatkę udało mi się dokończyć post. Życzę druhowi Krzysiowi i dh. Gosi jeszcze raz wszystkiego najlepszego oraz wszystkim Wam miłego jutrzejszego dnia.
Do zobaczenia na zlocie! :D
PS. Zapomniałam wspomnieć o tym, że na obozie powstała nowa para, a mianowicie Sabinka i Michał, którzy są pierwszą parą w 19! :D Jeżeli nagle nie było Sabiny i Michała, to wszyscy wiedzieli, że poszli do jakiegoś swojego "intymnego miejsca", gdzie cieszyli się brakiem osób trzecich :DDD
Pewnego dnia dostaliśmy od Małka Plamki zadanie, aby z drewna, sznurka, liści, czegokolwiek stworzyć coś, co według nas, przyda nam się na obozie. Dużo osób wpadło na pomysł, aby zrobić ławkę (i rzeczywiście mieli rację, bo przy wieczornych rozmowach przynajmniej było gdzie siedzieć :)), tabliczki z nazwą zastępu bądź, tak jak Maja i Wiktoria, zrobić kota. Ja, Ola i Ola zrobiłyśmy Pana Deskę, który do końca obozu, niestety nieskutecznie, szukał dziewczyny. Chociaż wzbudzał duże zainteresowanie, nie tylko dziewczyn xD. Muszę przyznać, że na koniec obozu, kiedy dh oboźny wydał rozkaz, aby każdą z tych rzeczy spalić, mojego drewnianego przyjaciela nie chciałam oddać. Bo kto odważyłby się wrzucić swojego przyjaciela do ognia?
W trakcie obozu zaczęłam zdobywać sprawność leśnego człowieka. Będąc na samotnej wędrówce uświadomiłam sobie, jak ważne jest mieć przyjaciela koło siebie, który wsparłby cię, pocieszył słowem, mówiąc chociażby "będzie dobrze", żeby po prostu był. Pomyślałam sobie, jak ciężko maja osoby, które nie mają takiego dobrego duszka, który zawsze byłby koło nich. Straszne uczucie!
Śmieszne było zdarzenie, kiedy Tereska stwierdziła, że chce Woodiemu zrobić jakiś kawał. Więc razem z Olą i Olą zakradły się do namiotu chłopców i zaczęły przywiązywać mu buty, czy przyszywać koc do śpiwora. Kiedy Ola 1 stwierdziła, że Woody się budzi, szybko uciekły. Jednak Tereska stwierdziła, że igła, którą przyszywała koc może się mu gdzieś wbić. Więc obudziła Justynę, żeby z nią poszła. Gdy podeszły do namiotu chłopców z pomiędzy bur wystawała głowa Jankesa, mówiąca "Komu się żartów zachciało?!". Tereska się tak wystraszyła, że jak krzyknęła, to dh Krzysiu się obudził i podszedł pod namiot czwarty. Na szczęście całe to zdarzenie było wcześniej zaplanowane z oboźnym, więc Tereska miała tylko iść spać.
Dh oboźny wpadł na mega ambitny pomysł, aby wyruszyć na Śnieżnik. Nieliczne osoby podjęły się tego wyzwania i ruszyły w tę wyczerpującą wędrówkę. Hmm, może nie dla wszystkich wyczerpującą, bo według zeznań naocznych świadków Natalia wypiła sok z gumijagód i dostała niesamowitego "kopa" i prześcignęła nawet samego oboźnego! :) Pozostała część obozu, która z różnych powodów nie wybrała się na Śnieżnik mogła zagrać w "Marklou" i rzucać w w tytułowego Małka wodą.
Koniec obozu oznacza nie tylko rozstania i płacze, ale również bieg na stopień dla niektórych uczestników. Biegliśmy parami, aczkolwiek ja i Ola Urban mogłyśmy mieć kogoś na wzór dobrego duszka, który w biegu tylko nam towarzyszył. Wszyscy zaliczyli go pomyślnie.
Na kominku pożegnalnym każdy dostał pamiątkę oraz mógł się wypowiedzieć, co mu się podobało, za czym najbardziej będzie tęsknił itd. Podsumowaniem kominka miała być watra, na której nieliczni zostali do samego końca. Ale w czasie watry odbyło się Przyrzeczenie Harcerskie Wiktorii. Miała ona coś na kształt biegu na stopień, ale tutaj musiała się ona wykazać również odwagą. Do roli łączników, czyli osób, które niepostrzeżenie miały biegać od punktu do punktu i sprawdzać jak Wiktorii idzie wybraliśmy Jarka i Kacpra. Na jej nieszczęście, dh Marzenka podchwyciła mój pomysł i powiedziała Jarkowi i Kacprowi, aby porwali przyszłą harcerkę i wyprowadzili na środek pola. Chłopcy, jak można się spodziewać zrobili to. Jednak Wiktoria nawet nie krzyknęła! Później, ja i Ola, chcąc wystraszyć ją ponownie, ukryłyśmy się w rowie. Na nieszczęście Oli, były tam różne robactwa, za którymi ona nie przepada :P.
Na watrze, ok. godziny 1 mnie i druhnie Marzence zaczęło "odbijać" i zaczęłyśmy się wygłupiać, zaczynając wyć ognikowe "Alleluja", skończywszy na "Bądź z nami w kontakcie".
Obóz można zaliczyć do udanych i myślę, że będziemy go wspominali bardzo długo.
Chciałam dokończyć tę notkę w sobotę, ale brak czasu dawał się we znaki. Ale z uporem maniaka, słuchając uspokajającej muzyki i pijąc herbatkę udało mi się dokończyć post. Życzę druhowi Krzysiowi i dh. Gosi jeszcze raz wszystkiego najlepszego oraz wszystkim Wam miłego jutrzejszego dnia.
Do zobaczenia na zlocie! :D
PS. Zapomniałam wspomnieć o tym, że na obozie powstała nowa para, a mianowicie Sabinka i Michał, którzy są pierwszą parą w 19! :D Jeżeli nagle nie było Sabiny i Michała, to wszyscy wiedzieli, że poszli do jakiegoś swojego "intymnego miejsca", gdzie cieszyli się brakiem osób trzecich :DDD
Bardzo fajne! Zastanawiam się tylko dlaczego "...nie będziemy go wspominali bardzo długo."
OdpowiedzUsuńO kurczę, nie zauważyłam! :D Dzięki za korektę!:)
OdpowiedzUsuńAla dobre:
OdpowiedzUsuńZapomniałam wspomnieć o tym, że na obozie powstała nowa para, a mianowicie Sabinka i Michał, którzy są pierwszą parą w 19! :D Jeżeli nagle nie było Sabiny i Michała, to wszyscy wiedzieli, że poszli do jakiegoś swojego "intymnego miejsca", gdzie cieszyli się brakiem osób trzecich :DDD
xDxDxD
"poszli do jakiegoś swojego "intymnego miejsca", gdzie cieszyli się brakiem osób trzecich :DDD" czy to intymne miejsce było intymnym miejscem? polemizowałabym, ale fakt `lovelasy` miały w sobie urok ;)
OdpowiedzUsuńNo przeca, świetlica była ich intymnym miejscem.. Albo kapliczka xDD
OdpowiedzUsuńAlbo wartownia, ta od głównej bramy :D
OdpowiedzUsuńTak, ale dopiero wtedy, kiedy padało :D
OdpowiedzUsuń